Android Auto jest świetny pod wieloma względami i wspomniałem wcześniej, że obsługa tego interfejsu była jednym z moich głównych kryteriów przy wyborze nowego samochodu 5 lat temu. Nie zmienia to jednak faktu, że nadal ma wady i nie ma perspektyw na szybkie wycofanie.
Bardzo lubię Android Auto, a nadchodzące zmiany w interfejsie mogą sprawić, że polubię to rozwiązanie jeszcze bardziej, choć proporcje ekranu w moim samochodzie są nieco niekorzystne. Istnieją jednak pewne problemy, których nie rozwiązują najnowsze łatki interfejsu użytkownika i które powinny były zostać rozwiązane wiele lat temu. Z perspektywy całego Androida Auto może nie są to krytyczne elementy, a część z nich da się rozwiązać innymi aplikacjami, ale bardzo mnie irytują. Najbardziej denerwuje mnie to, że Google tak dużo o nich wie, a mimo to przez 5 lat nie zrobiło nic, żeby to naprawić. Apple robi wiele rzeczy lepiej dzięki CarPlay.
Brak możliwości zgłaszania wypadków na drodze
Wielu może się ze mną nie zgodzić, ale moim zdaniem Mapy Google to jedna z najlepszych nawigacji na rynku. Są szczególnie dobrzy w określaniu najszybszej trasy, biorąc pod uwagę natężenie ruchu drogowego. To także najlepsza na rynku nawigacja do szacowania czasu podróży. Jednak od dawna narzekamy, że Mapy pozostawiają wiele do życzenia jako prawdziwa aplikacja do nawigacji. Do 2019 r. nie będzie można zgłaszać wypadków drogowych w celu ostrzeżenia innych użytkowników dróg czy podania informacji o aktualnej prędkości. Jednak do dziś np. na danym odcinku drogi nie obowiązywało żadne ograniczenie prędkości. Coś wydaje się być podstawą takiego rozwiązania.

To jednak wciąż tylko niewielka wada aplikacji mapowej na smartfonie. Jeszcze gorzej jest w Androidzie Auto. Pomimo wielu testów, w których niektórzy użytkownicy Google włączyli informacje o ograniczeniu prędkości i wyświetlali prędkość samochodu, funkcja nadal nie jest dostępna w aplikacji. Nie ma również możliwości zgłaszania wypadków na drodze. Wydaje się, że Google chce, abyśmy skupili się na widzeniu drogi, a nie na majstrowaniu przy nawigacji. Z drugiej strony Waze ma taką funkcję i jest teraz własnością Google. Pośrednio jest to rozwiązanie problemu, który opisuje, ale i tak wolę trasę zaplanowaną przez Mapy do Waze. Pierwsza aplikacja jest również bardziej stabilna. Nie rozumiem, dlaczego Mapy Google w Androidzie Auto są tak ograniczone, ale powoli zaczyna mnie to irytować.
Trudności w planowaniu podróży/dodawaniu punktów trasy
Planowanie podróży na Android Auto nie należy do najłatwiejszych. Głównie dlatego, że nie możemy korzystać z klawiatury. Adresy można podawać tylko głosowo i jak sami pewnie wiecie, nie zawsze działa to dobrze, szczególnie jeśli adres jest bardziej skomplikowany. Dochodzi do takich sytuacji, że jak planuje jechać w nowe miejsce to najpierw wyszukuje je sobie na komputerze, po to aby później mieć je zapisane w ostatnich wyszukiwaniach w samochodzie. O tyle dobrze, że Mapy synchronizują sobie ostatnie miejsca zarówno w telefonie jak i w przeglądarce (jeśli jesteśmy zalogowani na swoje konto Google). To jednak tylko półśrodek, wydaje mi się, że udostępnienie klawiatury nie byłoby karygodne. Mogłaby się pojawiać nawet tylko podczas postoju bo to przecież nawigacja może łatwo sprawdzić. W Apple CarPlay jest nieco lepiej, bo tam korzystając z Map Google, nadal można nimi operować z ekranu smartfona. W Androidzie jest to zablokowane gdy aktywne jest Android Auto, więc nawet jakbyśmy chcieli poprosić pasażera o pomoc w ustawieniu adresu, to jest to niemożliwe…

To jednak tylko część problemu. Niedobrze jest również, gdy podczas długiej podróży chcemy jechać na stację benzynową, aby zatankować lub coś przekąsić w restauracji. Owszem, można poprosić Asystenta Google o pokazanie nam najbliższych punktów, nawet należących do konkretnych firm, ale moim zdaniem działa to dość losowo. Nawigacja zna naszą trasę i co najwyżej powinna pokazywać punkty na tej trasie, a często miejsca oddalone o kilka kilometrów. Co więcej, na pierwszy rzut oka na mapie trudno ocenić, czy dotarcie do danego punktu jest łatwe i po drodze. Wyszukiwanie interesujących miejsc to jedna z największych zalet Google Maps, ale nie radzi sobie tak dobrze w wersji Android Auto.
Fatalne przetwarzanie wiadomości tekstowych
Wreszcie rzeczą, która najbardziej mnie wkurza, jest usługa SMS. Tak, Android Auto radzi sobie z tym dobrze, ponieważ obsługuje nie tylko SMS-y, ale także WhatsApp. Ale co, jeśli nie pozwala wyświetlić treści wiadomości? Wiem, że nie powinienem patrzeć na ekran, ale czytanie SMS-a to nie czytanie książki i zwykle wystarczy jedno spojrzenie, a systemy multimedialne w wielu samochodach na to pozwalają. Google jest jednak mądrzejsze i pozwala asystentowi przeczytać wiadomość. I super, 4 lata temu nawet to nieźle działało z polskimi wiadomościami. Ale od ostatniej zmiany interfejsu, asystent mimo, że działa po polsku, to czyta po angielsku. Można mieć niezły ubaw domyślając się co autor wiadomości miał na myśli. Tylko za 5. razem przestaje to być już śmieszne. Nie muszę chyba też wspominać, że dyktowanie odpowiedzi na wiadomość z tego samego powodu nie działa tak jak powinno.
Prawda jest taka, że Android Auto znacznie poprawia jakość jazdy, ale nie jest pozbawiony wad. Zaznaczę również, że telefon mocno się nagrzewa podczas korzystania z tego interfejsu i jeśli zrobimy to bezprzewodowo, poważnie wpłynie to na zużycie baterii. Takich bolączek jest więcej, a tempo, w jakim Google ulepsza swoje rozwiązania, jest, przynajmniej dla mnie, niezadowalające. Mają jeszcze długą drogę do przebycia.